Niedawno ukazał się tekst Jerzego Erdmana pt. " Co ze żłobkiem? " w którym opisano obecną sytuację w chojnickiej placówce, jak również przywołano wypowiedź burmistrza Arseniusza Finstera co do przyszłego jej kształtu. Zamierza się ją sprywatyzować. Ponadto burmistrz stwierdził, że do jedynego chojnickiego żłobka uczęszcza 50 dzieci i o tym, że w kwietniu 2010 roku komisja zmuszona była w związku z brakiem miejsc, 48 podań o przyjęcie umieścić na liście rezerwowej.
Pozwoliłem sobie pod tym tekstem w komentarzach zabrać głos.
Przypomniałem, jak przed laty w końcówce lat dziewięćdziesiątych walczyłem, jako radny miejski i przewodniczący Komisji Zdrowa o utrzymanie świetnie, jak na tamten czas, wyposażonego i przystosowanego do potrzeb małych dzieci obiektu przy ul. Budowlanych. Mógł pomieścić nawet 95 maluszków. Obecny żłobek był jego filią.
W mojej wypowiedzi zrobiłem przytyk burmistrzowi o tamtych decyzjach z którymi się nie godziłem. Niemniej upór władz sprawił, że dzisiaj mamy żłobek, który ze względów lokalowych nie jest w stanie sprostać zapotrzebowaniu chojniczan. A burmistrz powinien uderzyć się w piersi i zamiast angażować w budowę baszt i zwodzonego mostu w Małych Swornegaciach, zająć potrzebami zwykłych ludzi. Dopowiedziałem jeszcze, że nigdy nie zgodziłbym się na sprzedaż obiektów przedszkolnych. Moim zdaniem było to nieroztropne, żeby nie użyć bardziej dobitnych słów. Przypomniałem także, że społeczeństwo buduje się od kołyski.
Burmistrz Chojnic nie omieszkał ustosunkować się do wpisów zawartych w komentarzach. Między innymi użył takich sformułowań: "Jestem zszokowany tym co pisze J.Studziński. Czy w Tucholi, Człuchowie, Kościerzynie są żłobki? W Warszawie (najbogatsze miasto w Polsce) jest kilkaset miejsc w żłobkach, a na listach oczekujących jest kilka tysięcy dzieci. Pan Jacek nigdy nie zrozumie, że lepiej stworzyć system, dać ludziom szansę na pracę, niż wszystko robić samemu – czyli drożej, gorzej i bez konkurencji". Rozwodził się też w swoim zwyczaju na temat liczb i o tym, jak to wszystkim innym opłacało się będzie tworzyć prywatne małe żłobki, zatrudniać ludzi itd.
Ciekawe, że miastu nie opłaca się?... I dlaczego tak chętnie bierze się nasz burmistrz do prywatyzowania? Przedszkoli, żłobka, a za chwilę także i chojnickich szkół? No przecież wszystkim się będzie opłacać, tylko nie miastu. To co dla miasta jest "kulą u nogi" dla wszystkich innych okaże się świetnym interesem.
Tylko co z dobrem naszych dzieci, gdy rachunek ekonomiczny jest najważniejszy? A każdy wiadomo, będzie chciał jak najwięcej zarobić?
Oby nie było tak, jak w oglądanym przeze mnie niedawno programie na temat sytuacji dzieci w niektórych ośrodkach za naszą wschodnią granicą. Gdzie dzieci na wiele godzin przywiązywane były do krzesełek, bo... za mało było personelu, aby się nimi zająć.
Fot. Wycinki prasowe z 1999 roku. |
Podsumowując przywołam raz jeszcze zdanie burmistrza, które mnie zirytowało:
"Jestem zszokowany tym co pisze J.Studziński. Czy w Tucholi, Człuchowie, Kościerzynie są żłobki?" ( A. Finster)
Panie burmistrzu. A czy w Tucholi, Sępólnie Krajeńskim, Brusach, Koronowie, Więcborku, w mieście Człuchów jest Straż Miejska? I czy to najlepszy pomysł, aby zajmowała się obsługą parkometrów? (Nie twierdzę, że nie ma jej być). Niech będzie Pan konsekwentny i sprywatyzuje Basztę Muzeum Janusza Trzebiatowskiego, parkometry... Podobno trzeba oszczędzać?
Przy tej okazji zachęcam do zapoznania się z sytuacją dzieci w sierocińcach w znanym na świecie kraju. Oto link: artykuł oraz filmik .