poniedziałek, 30 maja 2011

Nie ma to jak ptasi śpiew

Wiosną ubiegłego roku powiesiłem na drzewach w ogrodzie dwie budki lęgowe dla ptaków. Jedna z nich, to nagroda, którą otrzymałem w konkursie zorganizowanym przez Zaborski Park Krajobrazowy.
W jednej urządziły sobie mieszkanko wróble. Druga pozostała pusta. Ma mniejszy otwór co sprawia, że wejść mogą do niej drobnej budowy ptaki. 
W miesiącu lutym bieżącego roku  przygotowałem domki do ponownego zamieszkania. Należało oczyścić je z ubiegłorocznej wyściółki, aby ptaki mogły założyć w nich na nowo gniazda. Pragnę zaznaczyć, że należy tą czynność wykonać co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze. Pozostawienie starego gniazda może być przyczyną chorób lęgu. Po drugie, gdyby zapełniła się budka znoszonym co roku budulcem, to młode ptaki zlokalizowane byłyby bliżej otworu wlotowego. A na to tylko czekają potencjalni drapieżnicy. 



W moim ogrodzie. Samczyk pleszki.

















Budowa gniazda jest elementem  ptasich godów. 
Tej wiosny pustostanami interesowały się różne ptaki. Wróble, sikorki i inne. Ostatecznie do jednego domku wprowadziły się pleszki, drugi czeka na potencjalnych lokatorów. Chyba w przyszłym roku powiększę otwór, aby większe ptaki mogły skorzystać z gościny. 
Pleszki są bardzo sympatyczne. Na stronie do której prowadzi wskazany przeze mnie link możecie zobaczyć i posłuchać tych pięknych ptaków.  Poczytajcie o nich tu: Pleszki . 







Dzisiaj w moim ogrodzie było dość nerwowo. Ptaki uganiały się za przysmakami dla swoich maluchów. Sądzę, że na dniach wyprowadzą młode na pierwsze loty. Martwi mnie obecność kotów, które czają się w okolicy. Drzewo u dołu zabezpieczyłem gałęziami, aby trudniej było się na nie wdrapać. Póki co zabezpieczenie się sprawdza. 
Cieszy mnie obecność tych miłych ptaków w ogrodzie. Z resztą zagląda ich tutaj wiele. A jesienią, gdy w słonecznikach będą ziarna, zaroi się ptactwa. Wiedzą, że z naszej strony nic im tutaj nie grozi.  A i sąsiedzi dbają o nie od lat, dokarmiając każdej zimy.
  
Dwa dni temu jedna z moich sąsiadek poinformowała mnie, że jej mali lokatorzy, którzy ulokowali się nad werandą właśnie ją opuściły. Jak sądzi, były to ptaki zwane kopciuszkami.  
Moje ptaki, póki co mają jeszcze dziobki pełne roboty. Niestety, któregoś dnia będziemy się musieli pożegnać. Oby do następnej wiosny. Już dzisiaj myślę o nowych domkach dla ptaków, które będą mogły zawisnąć na drzewach u mojej sąsiadki.

Muszę przyznać, że moje zdjęcia są marnej jakości. Czas sprawić sobie lepszy aparat. :)
.

1 komentarz: